wtorek, 3 sierpnia 2010

Sylwetki: Homaro Cantu i Moto Restaurant

źródło: Museum of Science and Industry, Chicago

Pomysłowa. Innowacyjna. Artystyczna. Twórcza. Inspirująca. Futurystyczna. Natchniona. Tymi określeniami opisuje swoją kuchnię ekipa restauracji Moto, mieszczącej się w Chicago świątyni  gastronomii molekularnej. Ojcem założycielem i niekwestionowanym guru laboratoryjnego gotowania jest tu Homaru Cantu -  młody szef kuchni, wizjoner, naukowiec i wynalazca w jednym (to podobno możliwe). To on kreuje tajemniczo brzmiące pozycje menu, takie jak Kubańskie Cygaro, Żółty Śnieg, czy Biała Stal. Co się kryje za enigmatycznymi nazwami, można się jedynie domyślać, lub przy najbliższej wizycie za oceanem przekonać się osobiście (opcja dla odważnych i raczej zamożnych). Przy okazji warto dodać, iż menu jest jadalne - dosłownie.
Ale jak już wspomniałam, pomysłowe niespodzianki na talerzu to nie jedyna specjalizacja Homaru Cantu. Do listy należy dodać program telewizyjny promujący działania na rzecz ochrony środowiska poprzez zrewolucjonizowanie technologii żywności, oraz własne, opatentowane wzory i wynalazki. Jeden z nich to technologia drukowania bezpośrednio na jedzeniu, wykorzystana we wspomnianym już jadalnym menu. Inny projekt to sztućce-korkociągi, ze spiralnym uchwytem pozwalającym na umieszczenie wewnątrz gałązek aromatycznych ziół, co zaangażować ma organ węchu i uczynić tym samym akt degustacji bardziej zmysłowym. O wygodę nie pytamy, bo nie o to tu chodzi.
To tylko niektóre wynalazki testowane na klientach Moto. Więcej na stronie Cantu Designs w dziale media.


Kto zgadnie, cóż to za potrawy?

Jadalne menu



Podobno to kanapka z pastą paprykową zawinięta w blanszowane liście. A popiół to zmiksowane ziarenka białego i czarnego sezamu. Istnieje nawet film instruktażowy.

Urocza fuzja ikon amerykańskiej i francuskiej gastronomii, czyli makaronikowy burger.

Kuchnia czy laboratorium?

A teraz coś dla widzów o mocnych nerwach i żołądkach. Jak donosi amerykańska prasa, stan Illinois co roku ma problemy z olbrzymią populacją szopów praczy. Zamaskowane szkodniki plądrują gospodarstwa i stwarzają zagrożenie na drogach. W ramach walki z plagą władze stanu wydają co roku liczne pozwolenia na odstrzał futrzanych bandytów, co musiało niechybnie doprowadzić do pojawienia się mięsa z szopa na lokalnych stołach. Pewnego dnia jeden z myśliwych przyniósł ów delikates do restauracji Moto, a szef Cantu przyrządził z niego o tyleż dowcipną, co kontrowersyjną kompozycję. Co tu dużo ukrywać, biedny szop na talerzu wygląda dokładnie tak, jakby przed sekundą zginął tragicznie pod kołami ciężarówki.

źródło: The Pet Blog

Widelce-korkociągi, źródło: Design Eats

Jestem pewna, że Homaro Cantu niejednym nas jeszcze zaskoczy, inwencji twórczej najwyraźniej mu nie brakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz